Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chciałem żyć z panią w komedji serc, z panią która nie masz serca. Wiem o tem teraz. Gdybyś miała należeć do mężczyzny, zamordowałbym go. Ale nie, kochałabyś go, i śmierć jego sprawiłaby ci może przykrość... Jakże ja cierpię! wykrzyknąłem.
— Jeśli to przyrzeczenie może pana pocieszyć, rzekła wesoło, mogę pana zapewnić że nie będę należała do nikogo...
— A więc, przerwałem jej, znieważa pani samego Boga i będziesz ukarana! Pewnego dnia, leżąc na otomanie, nie mogąc znieść ani głosu ani światła, skazana na to aby żyć niby w grobie, będziesz cierpiała niesłychane męki. Kiedy będziesz szukała przyczyny tych powolnych i zasłużonych męczarni, przypomnij sobie wówczas nieszczęścia, które tak hojnie sypałaś po drodze! Posiawszy wszędzie klątwy, wracając zbierzesz nienawiści! Jesteśmy własnemi sędziami, katami sprawiedliwości która panuje na ziemi i kroczy ponad sprawiedliwością ludzi, poniżej sprawiedliwości Boga.
— Ba! rzekła śmiejąc się, więc jestem taką zbrodniarką że pana nie kocham? Czy to moja wina? Nie, nie kocham pana, jest pan mężczyzną, to wystarcza. Czuję się szczęśliwą sama; czemuż miałabym zmienić moje życie, samolubne niech i tak będzie, na kaprysy władcy i pana? Małżeństwo jestto sakrament, mocą którego udzielamy sobie jedynie przykrości. Zresztą dzieci mnie nudzą. Czy nie uprzedziłam pana lojalnie co do mego charakteru? Czemu się pan nie zadowolił mą przyjaźnią? Chciałabym móc panu na-