Strona:PL Balzac-Jaszczur.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chcą przedstawić Mojżesza. Wargi tego człowieka były tak bezkrwiste, tak wąskie, że trzeba było szczególnej baczności, aby dojrzeć linję znaczącą usta na tej bladej twarzy. Szerokie pomarszczone czoło, żółte i zapadłe policzki, nieubłagana surowość małych zielonych oczu bez rzęs i brwi, mogły zbudzić w nieznajomym wrażenie, że to ów Ważący złoto Gerarda Dow wyszedł ze swej ramy. Inkwizytorska przenikliwość, wyrażająca się w zmarszczkach na czole i skroniach, świadczyła o głębokiej wiedzy życia. Niepodobna było oszukać tego człowieka, który miał jakby dar podchwytywania myśli na dnie najbardziej tajemniczych serc. Obyczaje wszystkich narodów świata i ich mądrości streszczały się na jego zimnej twarzy, tak jak wytwory całego świata nagromadzone były w jego zapylonych składach. Wyczytalibyście w niej jasnowidzący spokój Boga który widzi wszystko, lub pyszną siłę człowieka który widział wszystko. Zapomocą dwóch różnych wyrazów i w dwóch pociągnięciach pendzla, malarz zrobiłby z tej twarzy piękny obraz przedwiecznego Ojca lub też drwiącą maskę Mefistofelesa; była w niej bowiem najwyższa potęga na czole i posępne szyderstwo na ustach. Miażdżąc wszystkie ludzkie cierpienia bezgraniczną mocą, człowiek ten musiał zabić ziemskie radości. Skazaniec zadrżał odgadując że ten stary Duch zamieszkuje sferę leżącą poza światem, i żyje w niej sam, bez radości bo nie ma już złudzeń, bez cierpień bo nie zna już przyjemności. Starzec stał prosto, nieruchomy, niewzruszony, jak gwiazda w chmurze świa-