Strona:PL Artur Oppman - Monologi.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziw zjął ich wielki, żaden się nie rucha,
A wiater dmucha...

Aliści cudy następują nowe:
Duch szturchnął kogoś (i nie lekko) w głowę;
Krzepką miał rękę owten duch niecnota —
Coś na kształt młota...

I większe jeszcze idą dziwowiska:
Ktoś z mędrcow poczuł twarz duchową zbliska,
Tuż krzyk się rozległ, bo panienkę młodą
Duch musnął brodą...

Strach zacne grono przenika do koście,
Lękliwie siedzą, wśród srogiej ciemnoście!
A duch każdego, zbliżywszy się łacnie,
Brodziskiem macnie.

Był jeden pustak. Ten... (O, zbój! Na biesa) —
Ni stąd ni zowąd ogieńka wykrzesa,
Poźrzą mędrcowie: — „Ha! — krzykną — Ha! żmijo!
Niech cię zabiją!..“

Bo oto właśnie, gdy się zrobi jasno,
Płanetnik kogoś muskał... brodą własną,
W ręku zaś miech miał, którym ow machlerek
Czynił wiaterek...