Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

normalnego. Jak wiadomo opad paryski, nawet w najwilgotniejszych miesiącach, jak marcu, lipcu i wrześniu wynosi za cały miesiąc tylko 63, do 67 milimetrów,
Hygrometr stał ciągle w cieniu na 84, do 92 stopniu, przyczem podkreślam, że obserwacji dokonywałem gdy deszcz ustawał na chwilę. Wilgotność wzrosła tedy licząc od wielkich katarakt bardzo znacznie i w tym lesistym, zalanym równikowymi deszczami kraju wynosiła tyle niemal co na morzu.
W lasach, pomiędzy Javitą a Kano Pimichin rośnie dużo gatunków ogromnych drzew, stu do stu dziesięciu stóp wysokości. Ponieważ konary tworzą koronę dopiero na wierzchołku, przeto niemało kosztowało trudu dostać liście i kwiaty. Liście leżały zresztą na ziemi, ponieważ atoli w lasach tych rośnie dużo gatunków razem, a każde drzewo pokrywają ljany, nie mogliśmy poprzestawać na zapewnieniach Indjan, że dany liść, lub owoc pochodzi z tego a tego drzewa. Wobec mnogości tych skarbów przyrody, botanika sprawiała nam dużo więcej utrapienia, niźli uciechy. To cośmy pozyskali, wydawało się niczem wobec rzeczy nieosiągalnych. Ustawiczny deszcz niweczył też ciągle Bonplandowi egzemplarze sztucznie suszonych roślin. Indjanie żuli naprzód dane drzewo, zanim wymieniali jego nazwę. Umieli lepiej rozróżniać liście od kwiatów i owoców. Nie troszczyli się o to, gdyż szło im wyłącznie o pnie na pirogi i twierdzili, że „te wszystkie drzewa nie kwitną, ani nie owocują“. Przeczyli temu, czego im się zbadać nie chciało, nudziły ich nasze pytania, a nas złościły ich odpowiedzi.
Codziennie szliśmy do lasu, by zbadać, czy pirogę naszą zawleczono na oznaczone miejsce. Pracowa-