Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który uciekł niezwłocznie do lasu. Na krzyk dzieci przybiegli starsi i spostrzegli umykającego jaguara.
Sam widziałem oboje dzieci. Chłopak był bystry i wydawał się inteligentnym. Pazur jaguara zdrapał mu tylko trochę skóry na czole i głowie. Skądże się wzięła owa sympatja dla dzieci u zwierza, którego dość łatwo zresztą oswoić, który atoli na wolności jest krwiożerczy i okrutny? Możnaby wprawdzie przypuszczać, że uważał malców za swą zdobycz i bawił się nimi, jak kot ptakiem z przyciętemi skrzydłami, dlaczegóż jednak uciekł przed bijącą go dziewczynką? Jeśli zaś nie zbliżył się do dzieci pod przymusem głodu, to pocóż wogóle przybiegł? Nienawiść i sympatja zwierząt kryje dużo tajemnic. Zdarzało się, że lew rozszarpywał dwa, czy trzy psy wpuszczone do klatki, zaś odrazu pieścić zaczął czwartego, który, śmielszy od tamtych chwycił go za grzywę. Wydaje się jakby słabe stworzenie, pociągało silne tem więcej, im większe mu okazuje zaufanie.


PLAGA KOMARÓW.

Po kilku dniach pobytu w Atures, z wielką przyjemnością opuściliśmy tę miejscowość, gdzie termometr wskazuje za dnia 29, a w nocy 26 stopni Celsjusza. Sam upał nie dokuczał nam tyle, ile nieznośne podrażnienie skóry, które sprawiało, żeśmy nie dowierzali instrumentowi, sądząc, iż znaczy zbyt niską ciepłotę. Za dnia kąsały nas moskity i maleńkie zjadliwe jeje, nocą zaś zankudy, wielkie jadowite komary, których się boją nawet tubylcy. Ręce nam puchły coraz to bardziej, a ustało to dopiero gdyśmy