Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tu postać niezliczonych wodospadów drążących sobie drogę przez skały. W zdumienie wprawia ich ilość, każdy zaś niesie niewiele wody. Znikają pod ziemią, tryskają w górę, huczą i rzucają pianę. Mniejsze zapory przebywają Indjanie w ten sposób, że płyną naprzód i wciągają łódź liną na grzbiet progu. Jest to praca mozolna i często łódź napełnia się przytem wodą. Nieraz ulega kanoe strzaskaniu o skały, a wówczas skrwawieni żeglarze z trudem zmykają wpław na najbliższą wyspę. W miejscach gdzie progi są wysokie i całkiem zamykają koryto, transportuje się łodzie brzegiem, tocząc je na prymitywnych walcach z cienkich pni drzew, aż tam, gdzie rzeka znowu zaczyna być spławna.
Dnia 16 kwietnia dowiedzieliśmy się, że pirogę naszą przeprowadzono przez progi i że czeka na nas w puerto de ariba, czyli porcie wyższym.
Jaguary w okolicach Atures są tak zuchwałe, że porywają po wsiach świnie biednym Indjanom. Pewien misjonarz opowiedział pewne zdarzenie, świadczące o łagodności tych z pozoru dzikich zwierząt. Kilka miesięcy przed naszem przybyciem pewien jaguar, którego uważano za młodego choć był wielki, bawił się z dzieckiem i zadrasnął je przypadkiem. Owo wyrażenie „bawił się“ wygląda dziwnie, jednak miałem sam dowody czegoś podobnego. Dwoje dzieci indyjskich, chłopiec i dziewczynka, siedziało w trawie. Około drugiej po południu przybiegł z lasu jaguar i zaczął wokoło skakać jak kot. Malcy nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa, a jaguar zbliżył się i zaczął klepać łapą chłopca po głowie. Zrazu czynił to lekko, potem jednak coraz mocniej, i krew pociekła od zadraśnięcia pazurem. Widząc to, chwyciła dziewczynka gałęź i zaczęła bić jaguara,