Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— On jednak w lochach tych przebywał lat czternaści — rzekł hrabia poważnie, kładąc dłoń na ramieniu młodzieńca.
Morrel zadrżał.
— Czternaście lat — powtórzył hrabia — przez całych lat czternaście szalał z rozpaczy. I on również, jak ty teraz, Maksymiljanie, miał chwile zwątpienia, słabości i chciał się zabić.
A jednak przyszedł dzień, że miłosierdzie boskie spłynęło na niego i sprawiło, iż z więzienia tego wyszedł on nietylko wolny, ale i bogaty. A jednak — nie mógł znaleźć nawet grobu ojca swego, bo ten ojciec umarł z głodu i pochowany został we wspólnej mogile bezimiennych.
— Ten człowiek przeto, był synem bardziej nieszczęśliwym, aniżeli ty, Morrelu.
— Pozostała mu jednak kobieta, którą kochał.
— Mylisz się. Kobieta ta...
— Umarła również?
— Gorzej. Sprzeniewierzyła się pamięci uwięzionego kochanka i zaślubiła jego prześladowcę! Widzisz więc, że człowiek ten był również i kochankiem nieszczęśliwszym od ciebie.
— Czy Bóg człowiekowi temu nie zesłał żadnej pociechy?
— Dał mu ukojenie; uciszył jego ból, przygłuszył tęsknotę.
— A czy człowiek ten ma nadzieję, że może być kiedyś jeszcze szczęśliwy?
— Tak, ma taką nadzieję właśnie.
Młodzieniec opuścił głowę na piersi i milczał.
— Masz przyrzeczenie moje — rzekł po długiej chwili — lecz pamiętaj i ty o swej obietnicy.
— Piątego października czekam cię, Morrelu, na wyspie Monte-Christo, w przeddzień zaś, w porcie Bastia oczekiwać będzie twych rozkazów statek z wypisana nazwa „Eurus“ wymienisz jedynie sternikowi swe nazwisko, a będzie ci on we wszystkiem posłuszny. Zrozumiałeś mnie?
— Tak. I będę ci posłuszny. Lecz pamiętaj, hrabio, powtarzam to raz jeszcze, o swem przyrzeczeniu.
— Jesteś jak dziecię, które nie rozumie ważności słów danych. Przyrzekłem, iż jeżeli w dniu 5 października pragnąć