Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 04.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pracę tę w pewnym momencie przerwał mu służący, który wszedł nie wołany.
— Czego chcesz? — zapytał go głosem bardziej smutnym, aniżeli gniewnym.
— Przepraszam pana, lecz starszy pan przysłał po mnie, z tej przyczyny zapewne, iż wie, że jeździłem z panem na miejsce spotkania. Więc jeżeli o to zapyta, to co mam powiedzieć?
— Prawdę. Że pojedynku nie było, a nawet, — że przeprosiłem hrabiego Monte Christo.
Po usłyszeniu odpowiedzi tej, służący wyszedł.
Zaś Albert znów się wziął do swej pracy.
Gdy była ona już na ukończeniu, nagły tętent koni na dziedzińcu i turkot kół powozowych zatrząsł szybami domu. Albert podszedł do okna i zobaczył, że ojciec wyjeżdża z pałacu.
Praca Alberta była już ukończona. Wszystko, co miał, leżało na widocznych miejscach, z dokładnym spisem. Wtedy poszedł do apartamentu matki i ujrzał, iż zajęta ona była tem samem, co i on robił przed chwilą: porządkowała i układała na stołach swe: suknie, bieliznę, biżuterję, brylanty, wreszcie pozostałe pieniądze.
Albert, gdy to ujrzał, rzucił się do nóg Mercedes z okrzykiem: matko moja!... co robisz?
— A ty co robiłeś? — zapytała w odpowiedzi Mercedes.
— O, matko! — zawołał Albert zrozpaczonym głosem — co innego ja, a co innego ty! Ty możesz pozostać w tym domu, gdy ja opuścić go muszę! Przyszedłem się właśnie pożegnać z tobą, matko moja.
— I ja także wychodzę z domu tego, Albercie. I ja także! Powiem ci nawet, iż byłam pewna tego, że syn mój towarzyszyć mi będzie. Widzisz, że się nie omyliłam.
— Matko moja, nie możesz dzielić losu, jaki będzie teraz moim udziałem. Pracować będę, matko, pracować ciężko, tem ciężej, że dotychczas nic nie robiłem. Każdy początek jest zaś bardzo trudny. — By zaś te poczynania umożliwić sobie, iść mam zamiar do Franciszka z prośbą, by mi pożyczył drobną sumę na tymczasowe utrzymanie. Idę w świat, zrywam