Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— „Kobieta jest zmienną“ — mówił Franciszek Pierwszy; „kobieta, to przepaść“ — wyrażał się Szekspir... Że zaś jeden z nich był wielkim monarchą, a drugi wielkim poetą, to znaczy, iż każdy z nich miał możność dobrego poznania kobiet — należałoby przeto wierzyć ich słowom.
— Zapewne. Matka moja jednak nie jest kobietą przeciętną. Nie należałoby więc jej mierzyć zwykłą miarą.
— Wybacz cudzoziemcowi, iż nie zdołał pojąć wszystkich subtelności tej mowy.
— Chciałem powiedzieć, że matka moja jest nader oględna przy obdarzaniu kogoś swemi uczuciami, gdy jednak raz już kogoś niemi obdarzy — to już nazawsze.
— Czy tak? — zapytał z westchnieniem Monte Christo.
— Matka moja mówiła mi nieraz o panu: Albercie, jestem przekonana, że człowiek ten ma szlachetną duszę, staraj się, staraj się bardzo zasłużyć sobie na jego przyjaźń.
Monte Christo znów westchnął głęboko.
— Czy tak? — zapytał powtórnie — lecz już idź, wicehrabio, bo możesz nie pozałatwiać wszystkich swych spraw przed podróżą. A więc do wieczora. Bądź tu o piątej, a jeżeli przybędziesz na czas, tobyśmy stanęli na miejscu około wpół do pierwszej.
— Jakto?... w Treport?
— Czy uważasz, iż być w podróży coś osiem godzin prawie, to mało? Zobaczysz, jak nam czas będzie się dłużył.
— Niema wątpliwości, iż jesteś pan cudownym człowiekiem; z czasem prześcigniesz koleje żelazne, co zresztą, jak we Francji, nie będzie sprawą tak bardzo znów trudną, lecz kto wie, czy nie będziesz wyprzedzać telegrafu nawet?
— Drobnostka, wicehrabio. A jednak bardzobym chciał być w Treport zaraz po dwunastej.
Po wyjściu Alberta, Monte Christo stał przez czas dłuższy zadumany, jakby marzeniom, czy wspomnieniom oddany cały. Nakoniec otrząsnął się, ręką przetarł czoło i podszedł do dzwonka, w który uderzył dwukrotnie. Wszedł intendent.