Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie zrozumiałeś mnie — odpowiedział zimno Kadrus — powiedziałem przecież, że bez żadnej dla ciebie straty...
— Chciałbyś może, bym zaczął kraść i popsuł tem sobie i tobie interes, a potemby nas zaprowadzili tam gdzie wiesz.
— Ach, już mi wszystko jedno! Nie zniosę dłużej takiego, jak teraz prowadzę, życia. Niech mnie prowadzą gdzie chcą; ja mam taką głupią naturę, że mi czasem nudno bez mych dawnych kolegów. Ja nie mam takiego, jak ty, serca, co ani zatęsknisz do swych przyjaciół.
— No, no, Kadrusie, nie gadaj głupstw, — rzekł Andrzej ze drżeniem.
— Ha, ha, ha!... No uspokój się, mój drogi Benedykcie. Wskaż mi tylko drogę, na której mógłbym zdobyć niezbędne mi 30.000 franków, nie mieszając się do niczego, a już ja sam dam sobie radę.
— Dobrze. Rozejrzę się tu i owdzie, zobaczę...
— Tymczasem jednak podniesiesz mi moją pensję do 500 franków. Chciałbym, widzisz, przyjąć sobie służącą. Nie uwierzysz, jaki mnie ogarnął wprost szał do młodszej.
— Dobrze, dostaniesz 500 franków, aczkolwiek będzie to bardzo już dużym dla mnie ciężarem.
— E!... Przecież ty czerpiesz ze źródła, które nie ma dna.
— Mylisz się ogromnie. Mam wprawdzie zacnego opiekuna, na którego nie narzekam, lecz daje mi on pięć tysięcy franków miesięcznie całej parady.
— Biedaku!
— Nie jest to zbyt wiele dla młodzieńca, który musi się starać o baronównę, ażeby sobie zapewnić kawałek chleba na starość. To też rzuciłbym może to wszystko do djabła i postarał się, wyzyskując dzisiejsze me stosunki, o jakiś poważniejszy kapitał, gdyby nie to, iż mam wrażenie, że odnalazłem nakoniec swego ojca.
— Ale prawdziwego ojca, nie jakiegoś tam Cavalcantiego?
— I... tamten już odjechał. Powiadam ci, że prawdziwego.
— I któż to ma być tym prawdziwym twoim ojcem?
— Hrabia de Monte Christo. Nie powiedział mi on wpraw-