Strona:PL Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo 03.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

razu chwili, gdy przestąpiłem progi tego domu, takie właśnie i ja odczułem wrażenie. Dom ten wydał mi się tak bardzo ponurym, że nie byłbym go kupił nigdy, gdyby intendent mój nie był się zbytnio pospieszył i pozwolił mi przedtem dom ten obejrzeć, zanim go nabył dla mnie. Musiał jegomość wziąć dobrą prowizję przy tem kupnie!
— Jest to bardzo możliwe — odezwał się niepewnym głosem de Villefort — proszę mi wierzyć jednak, że ja do sprawy sprzedaży domu tego w najmniejszej mierze nie przykładałem ręki.
— Był tu pokój jeden zwłaszcza — ciągnął dalej swe opowiadanie Monte Christo — pokój bardzo zwykły z pozoru, wybity zwykłym adamaszkiem, który niemniej zdawał mi się być miejscem tragicznem, które widziało jakąś zbrodnię, bądź jakieś krwawe zdarzenie.
— Cóż takiego w pokoju tym naprowadziło pana na myśli podobne? — zapytał Debray.
— Alboż jesteśmy w stanie zdać sobie sprawę z rzeczy odczuwanych? — odpowiedział Monte Christo — czyż nie zdarzają się miejsca, w których przejmuje wszystkich trwoga, lub ogarnia smutek? Z jakich przyczyn? — nikt nie umie tego wytłumaczyć. Otóż i ja, nie wiem dlaczego? — lecz pokój ten dziwnie jakoś przypominał mi mieszkanie margrabiny de Gange, lub Desdemony. Obiad już się skończył, jeżeli więc państwo macie ku temu ochotę, to mógłbym wam pokój ten pokazać.
Zamiast odpowiedzi, wszyscy goście skwapliwie powstali z miejsc. Tylko pan de Villefort i pani Danglars pozostali przez chwilę, jak przykuci na swych miejscach; zdawali się wzajemnie zapytywać się oczami; co czynić?
— Czyś pan słyszał? — zagadnęła wreszcie cichym szeptem pani Danglars.
— Trzeba iść — odpowiedział prokurator królewski i powstał, podając baronowej ramię.
Wszyscy z ogromnem zainteresowaniem i ciekawością udali się w głąb apartamentów, Monte Christo nie był jednak ich przewodnikiem, gdyż czekał na tych dwoje, którzy najpóźniej