Strona:PL Adam Asnyk-Poezje t.2.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ledwie rozkwitłaś w majowy poranek,
Już, zawstydzona kwiatem własnych marzeń,
Kryjesz się, by cię nie zbudził kochanek;
I zalękniona, niepewna i trwożna,
Odsuwasz czarę niespokojnych wrażeń
I sercu swemu powiadasz: nie można! —
Na szelest liści mirtowych ostrożna.

Wolisz uwieczniać w dziewczęcej pogodzie
Myśl jasną, co się błękitami żywi,
I być odbiciem, w ideałów zgodzie,
Tej duszy świata, co, senna przez wieki,
Dziewiczych natchnień odblaskom się dziwi,
Przed żywszem światłem zamyka powieki,
Zanim ją zbudzi kochanek daleki.

Kamienna siostro! przebudź się na chwilę
I sennych marzeń twoich treść opowiedz.
Dziś sama jesteś na plemion mogile:
A nie znać w tobie sierocej boleści;
Tylko, jak urna zdobiąca grobowiec,
Która już żadnych popiołów nie mieści,
Zostałaś pełna tajemniczej cześci.

Kiedyś spoczęła na milczącym głazie
Paryjskiej skały, inny świat cię witał:
Byłaś dla niego jako dźwięk w wyrazie,