Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/857

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

śmy, że za pierwszem słowem łkania by się na nowo rozpoczęły; patrzyliśmy się tylko na rudel i całą machinę, która nam była zupełnie obojętną, ale to nas jakoś upoważniało do nie patrzenia się jedno na drugiego; to przecież było czemsiś, gdyż żebyśmy się byli raz rozrzewnili i nieulegali potrzebie patrzenia na rzeczy obojętne, wzrok jednego z nas na drugiego wzniesiony, byłby tego samego co i słowa dokazał.
— Szósta godzina wybiła — trzeba było zostającym, statek porzucić. Matka Jakóba, tym razem szlochania nie wstrzymując rzuciła, się na moją szyję, całowała mnie i ledwie uściskami nie udusiła. Co do Jakóba, ten całując mnie w czoło, z najsmutniejszém jakie może być wejrzeniem wymówił:
— „Bywaj pani zdrowa!
— „Pani! wymówiłam tonem wyrzutu.
— „Bądź zdrowa siosto! poprawił się.
I wielkie łzy długo wstrzymywane wydobyły mu się z oczu i spłynęły po twarzy.
— Ścisnęłam mu rękę i matka z synem zeszli ze statku.
— Pozdrawiałam ich ręką, my także ruszyliśmy z miejsca: gdyśmy już wypłynęli z przystani, poszłam na tył statku i patrzyłam się