Przejdź do zawartości

Strona:PL Żeligowski Edward - Jordan (wyd. 1870).pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na drugiej stronie młody chłopczyna
Robił piszczałki i dudki.

Ona mu chciała oddać ten wianek
W zakład jej serca i ręki;
A on na dudce, czuły kochanek
Opiąć jej cnoty i wdzięki.

Dziewczyna wianek czule układa,
To oczkiem za rzeczkę strzeli —
Aż w tem wianeczek z rączek wypada
I w wodnej znika topieli.

Ona krzyknęła — głos echem wionął,
A chłopiec rzucił się wpław,
Płynął i płynął — w końcu utonął.
Ach jaki smutny to traf!

(Kilka głosów z uśmiechem).

Jak to pięknie! jak to czule!

PROT.

Cicho! milczcie wy cebule!
Słyszcie, patrzcie, ot ballada
Płynie, leci jak kaskada,
Z Alp mozgowych z szumem spada.
Jeszcze słyszę szmer tej fali,
W której chłopiec z dudką w ręku,
Sród spienionych wód obłęku,