Przejdź do zawartości

Strona:PL Żeligowski Edward - Jordan (wyd. 1870).pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
JORDAN.

Pamiętacież, bracia moi,
Te chwile, co tkwią tak żywo,
Gdzie pomników tysiąc stoi,
Gdzie się nadziei przędziwo
Chciało wytkać w szatę jawy —
W szatę czynów! — z życia strawy.
Żądaliśmy tylko tyle,
By, w ziemskiego bytu pyle
Łącząc znikome ogniwa,
Na kruchej życia dziedzinie,
W świętą ludzkości świątynię
Przysporzyli snopek żniwa!
O, myśl ta, jak magja czaru,
Wydymała pierś młodzieńczą;
I kreśliła wielką tęczą
Cel przestrzeni i obszaru!
I wzywała zapaleńców
Do zapasów i podróży —
Ostrzegała — kto się znuży,
Nie dostanie na skroń wieńców —
A dostanie — nudy, czczości;
Że co tchu tam biedz potrzeba —
I mówiła: — do wielkości
Równie trudno jak do nieba!
Bo się wyprzeć siebie trzeba
I maluczkim być na ziemi;
Zwiać ziemskiego pył nicestwa