Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z najtańszych, w którym biedny chłopiec niedługo miał zażyć bied wszelakich.

III.

Pensyonat państwa Kopkiewiczów był jednym z najuboższych i najskromniejszych w mieście. Proste, drewniane sprzęty, chłód w zimie, a głód zimą i latem. Szafarka, która wydzielała chłopcom porcye, nie dała się nigdy ubłagać narzekającym, bo wreszcie i nie było jej wolno. Ze skromnej pensyjki i skromniejszej strawy żywiła jeszcze swego dziesięcioletniego syna. Jurcio z natury spokojny i wytrwały, krzepiący się zawsze wspomnieniami o dziadku, który go uczył życia własnym przykładem, nie skarżył się nigdy, choć głodny spać chodził i drżał z zimna, często nie mogąc pisać skostniałą ręką. Czuł, że mu źle, ale tu przynajmniej wolny był od prześladowań Jasia i jego matki, więc znosił biedy swe cierpliwie. Ale wytrzymałość ta na zdrowiu jego się odbiła. Zaczął kaszlać, chudnąć i cierpieć na bezsenność. Szafarka nieraz głaskała go po głowie, bo się jej podobał ze słodyczy obejścia i cichej nad wiek rezygnacyi. Raz tedy, widząc go bledszym niż zwykle, zawołała pocichu do swej izdebki, a usadowiwszy na zydelku, odsłoniła przed nim talerz ciepłej zupy. Jurcio nie śmiał przyjąć, ale głód przemógł. Zjadł z wielkim smakiem i serdecznie litościwej szafarce podziękował. Kilka razy prosiła go na tę ucztę do izdebki, aż pewnego poranku zapytał go pan Kopkiewicz, czy prawdą jest, że jadał w izdebce szafarki? Bez zająknienia się odpowiedział, że dzięki litościwemu jej sercu kilka razy pożywił się dobrze.