Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stara kobieta umlikła i z pod siwych brwi ciekawie na Jasia patrzyła. Potem zawołała:
— Anulka! Anulka!
W drzwiach, prowadzących z izby do małego i jedną malutką świeczką oświetlonego alkierzyka, ukazała się druga kobieta, ale młoda jeszcze, z pięknymi, czarnymi włosami i bladą, mizerną twarzą. Niosła ona na ręku trzyletnią dziewczynkę, która spała z głową na ramię spuszczoną.
— Marylka! — zawołał Wincuk — Marylka! obudź no mi się zaraz i zobacz, jakiego ci koguta przyniosłem!
Dziewczynka obudziła się, wyciągnęła ręce do Wincuka i glinianej figurki, którą jej pokazywał, i z objęcia matki zsunęła się na ziemię. Było to śliczne dziecko w grubej koszulce, z bosemi nóżkami i białą, mizerną twarzyczką otoczoną włosami jasnymi, jak len.
Stara tymczasem krzyczeć zaczęła na matkę Wincuka i Marylki, że chorą będąc, dźwiga jeszcze takie duże dziecko; lecz gdy ta łagodnie odpowiedziała, że Marylka, bawiąc się u niej na kolanach, zasnęła, a ona lękała się budzić słabe i niezdrowe dziecko, stara przestała gniewać się i Jasia jej pokazała, opowiadając, jakim sposobem się tu znalazł.
— O biedna dziecina! — zawołała kobieta z czarnemi włosami i przysiadłszy na ziemi, zdjęła coprędzej z Jasia paltot i futrzane buciki. Zaledwie jednak uczyniła to, gdy za plecami jej Wincuk i Marylka krzyknęli ze zdumienia i ona sama plasnęła rękami, mówiąc:
— O, Boże mój! jakież to piękne ubranie! I stara także kiwała głową, uśmiechała się i mówiła: Ależ panicz ubrany! gdyby krakowiak! czysty krakowiak! Marylka z zadumienia matki wlepiała zaciekawione oczy w błyszczącą złotemi blasz-