Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i spieszy za nią. Wykłamuje się matce i księgarzom jak student, oznajmia ukończone książki, z których ma w głowie dopiero tytuł. Byle się wyrwać, byle zdobyć trochę grosza.
(Tutaj warto zauważyć jeden szczegół. We Francji ówczesnej, tym kraju o handlowych tradycjach, o ile prawa autorskie były jeszcze szanowane dość licho, o tyle zobowiązania autorskie były brane bardzo poważnie. Skoro autor się podjął dostarczyć rękopisu w umówionej objętości, musiał go dostarczyć; brak natchnienia czy przemęczenie nie były żadną wymówką. Sprawienie zawodu groziło kosztownym i zgóry przegranym procesem, i Balzac takich procesów w ciągu życia miał sporo i nieraz w kilka nocy improwizował jakiś utwór, który lekkomyślnie na termin przyrzekł. Muza z zaścianka naprzykład, najwyraźniej „rozepchana“ jest kilkoma opowiadaniami, mającemi na celu pogrubienie rękopisu, co jej nie przeszkadza zresztą być arcydziełem).
Załatawszy tedy sprawy jak się dało, uśpiwszy czujność swoich argusów, Balzac spieszy do Aix, gdzie ma nadzieję, że rozstrzygną się jego losy. Ale za nim w trop biegną zobowiązania, rozpoczęte prace, ko-