Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zdaje mi się, że panienka nie jest już tak zgrabną, jak była....
— Staje się całkiem niezgrabną... Nie pojmuję, zkąd wzięły się u niej takie długie nogi... broda jej też wydłużyła się jakoś dziwnie...
— Zawsze jednak panienka jest bardzo ładna...
— Nie będzie tak ładną, jak można było spodziewać się przed paru laty... Mój Boże! że teżto ten czas leci, leci, leci i unosi z sobą wszystkie nadzieje nasze...
Nazajutrz jednak, twarz jej jaśniała bardzo błogą nadzieją. Na gotowalni leżał woniejący liścik z Włoch przybyły.
— Moja Czernisiu! będziemy miały gości...
— Chwała Bogu! Pani weselej trochę będzie. Od powrotu zza granicy pani ciągle taka smutna...
— O! moja Czernisiu, czegożbym wesołą być miała! Świat ten tak jest smutny! Te szczególnie dusze, które gonią za ideałem, za doskonałością, wiecznie tylko zawodzić się muszą...
Po chwili milczenia dodała:
— Hela naprzykład... Coto było za śliczne, miłe, zabawne dziecko... a teraz...
— Od powrotu naszego zza granicy, panienka ciągle nadąsana jakoś... czy smutna...
— Gdzie tam smutna! Czegożby ona smucić