Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raz wymówiony wyraz: »lękam się«, — wiele do myślenia dawały.
Po chwili jednak, szybko i raźnie powstała, zapaliła świecę i herbatę urządzać zaczęła. Przytem mówiła znowu o wielu rzeczach uczonych i wzniosłych. W godzinę potem, pokoik jej zapełnił się ubogą dziatwą.
Uprosiłam ją, aby pozwoliła mi pozostać.
Lekcye trwały dwie długie godziny, w ciągu których pokoik przedstawiał istotną szkółkę wieczorną, z solowem i chóralnem bąkaniem sylab na elementarzach, z pisaniem liter i cyfr na zeszytach i łupkowych tablicach, z uderzaniem palcami w różne miejsca wiszącej na ścianie mapy, z klęczeniem, staniem w kącie, zapisywaniem złych i dobrych stopni itp. Wszystko to zakończyło się opowiadaniem bardzo ładnej bajki, utworem samej nauczycielki będącej, a w której były poezya i morał i różne wiadomości o szerokim świecie. Dzieci, w rozmaitych postawach na ziemi siedząc, słuchały z zajęciem wielkiem, zdradzającem się szeroko pootwieranemi oczami i ustami; panna Antonina zaś, pomiędzy niemi na taboreciku siedząca, opowiadała bajkę swoję z przejęciem się nadzwyczajnem, z odpowiednią mimiką i deklamacyą.
Po bajce, nastąpiło rozdzielanie pomiędzy