Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/036

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wsze u piersi jej i w ścianach jej domu utulić, a może dzieci jej jeszcze kołysać, hodować, nauczać, — wydawało się to pannie Antoninie szczytem szczęścia, zarówno jak najmożliwszą ze wszystkich pod słońcem możliwości.
Z serca jej i głowy nie wyszedł był jeszcze wyraz: na zawsze! Tym razem muzyka nie stawiała przed nim groźnego znaku zapytania; była ona bowiem udzielaną uczenicy przez kogo innego. Co się zaś tyczy innych nauk, o! panna Antonina wierzyła w siły własne; długie godziny nocne i poranne przesiadując nad stołem obładowanym różnego rodzaju podręcznikami i metodami, kształciła się z taką żarliwością, że żółtość cery jej i kościstość kibici, czyniła szybkie i widoczne postępy.
W stroju i obejściu się z ludźmi stając się poważniejszą i surowszą, w stosunku do dziecka odmłodniała i odświeżyła się. Niewiedzieć jak z wyobraźni jej wywijać się poczęły cudowne bajki i historye, któremi bawiła i nauczała zarazem; niewiedzieć jakim sposobem nauczyła się sama biegać i śmiać się, a lekcye, ze zdwojonem namaszczeniem udzielane, przeplatać wesołą i głośną zabawą. Nigdy też potem zrozumieć nie mogła, zkąd się jej brała fizyczna siła taka, że dziewczynkę już dwunastoletnią, niby