Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  62   —

dla tych poczciwych rodziców, kiedy Tomasz i Jakóbek z dużemi księgami w czerwonéj oprawie rzucili się do nóg obojgu rodzicom. Działo się to w dużej sali szkoły, napełnionéj postrojonemi paniami i panami. Wszyscy ci panowie i panie otoczyli szczęśliwą rodzinę Macieja, i winszowali mu tak pilnych i poczciwych dziatek.
Ale większa jeszcze radość czekała Macieja w domu.
Nazajutrz po przybyciu całéj rodziny do wsi wszyscy sąsiedzi zbiegali się do chaty Macieja, by oglądać piękne księgi Tomasza i Jakóba, w których prześliczne były obrazki. Obadwaj chłopaki przecudne rzeczy opowiadali zgromadzonym, tak że się nawet najstarsi ogromnie dziwili. — Jeden z nich tylko, wieśniak zamożny, który żałował pieniędzy na wychowanie synów, i nie chciał, pomimo prośb chłopaków, oddać ich do szkoły, przymawiał złośliwie: że Tomasz i Jakóbek przyodziawszy się w cienkie mundurki, nie zechcą pracować i lekkiego zapragną chleba; ale się strasznie pomylił.
Zaraz na drugi dzień Tomasz i Jakóbek, przywdziawszy siermięgi, udali się z ojcem i Jankiem na łąkę, by przetrząsać siano; a pracując ochoczo śpiewali tak pięknie, i takie śliczne pieśni, że Maciejowi co chwila łzy w oczach stawały, a ów sąsiad, co takim złym był prorokiem, pracując nieopodal, sam z przyjemnością słuchał tych cudnych śpiéwów.
Miesiąc mignął jak strzała, znów Maciéj powiózł