Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  53   —

miał niebieskie i pogodne jak niebo, włosy jak len, a długie i miękkie; czoło wysokie, otwarte, lica trochę blade. Uśmiéch miał na ustach, ale często łzy w oczach, bo Janko nie miał ni ojca ni matki, ni siostry ni brata, bo Janko był siérotą. W całéj wsi żaden pastuszek nie grał tak cudnie jak Janko na skrzypcach i fujarce, a na organach prędzéj mu palce biegały, jak samemu organiście, bo najstarszy panicz ze dworu tak go ślicznie grać na organach nauczył. — Wiedzieli wszyscy, kiedy Janek w niedzielę grał na organach, bo wtedy organy inaczéj odpowiadały, aż wszystkim łzy z oczu płynęły; a kiedy do tego jeszcze śpiéwał pobożne pieśni, to zdawało się wszystkim, że anioł przemawiał do nich, i każdy pobożniéj się modlił. — Wszak wy lubicie muzykę, poczciwi ludzie? lubicie słuchać, jak skowronek śpiéwa Bogu pod niebem, jak głos fujarki rozchodzi się daleko po ojczystych łanach, jak organ wspaniale brzmi w kościele na chwałę Bożą. Muzyka podnosi duszę, którą Bóg nieśmiertelną uczynił, do nieba, gdzie chóry Serafinów, Cherubów, czystych Aniołów, śpiewają Bogu hymny pochwalne. Więc śpiewajcie, mili kmiotkowie, śpiewajcie sobie o Bogu, o wodach co płyną, o drzéwkach co szumią, o siérotach co płaczą. Śpiewajcie sobie wszędzie; na polu, w chacie, w kościele. Śpiéw waszą duszę lepszą uczyni i zbliży ją do Boga, bo dwa razy ten się modli kto śpiéwa modlitwę. Janek śpiéwał téż nietylko w kościele, ale przy pracy i w chacie. Gdy jego fujarka zamilkła razem ze słowikiem, gdy