Strona:Obrazki z życia wiejskiego.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  33   —

weszło z za lasu, skowronki śpiewały na wyścigi, unosząc się nad zieleniejącymi polami. Marysia złożyła ręce, chwilę popatrzyła w niebo, snać się modliła, a potém tak się ozwała:
Słuchajcie, Matuleńko moja, słuchajcie Tatulu, jaki ja cudowny sen miałam dzisiaj. — Zdało mi się, że byłam z wami w lesie, żeśmy we troje zbierali jagody, bo to i we śnie moim była wiosenka, a na fujarkach tak ślicznie grali, żem ja myślała: tak cudnie grają tylko anieli. Niedaleko nas zbierała jagody wieś cała. Ale kiedy kosze dziéwczat, chłopców i kobiet napełnione były czerwonemi jagodami, to w naszych koszykach ni jednéj nie było. A pot spływał nam po skroni, a najbardziéj wam, Tatulu, ażeście jęczeli od wielkiego utrudzenia. I znów nadeszło lato, pełno grzybów było w lesie, a nasze koszyki znów były próżne, a koszyki sąsiadów pełne ślicznych borowików i rydzów. Potém w jesieni zbiéraliśmy znów we troje orzechy, ale gałęzie leszczyny raniły nam tylko twarz i ręce, a dojrzałe orzechy same spadały w fartuchy dziéwcząt i koszyki chłopaków wiejskich. Wtedy ja Matulu upadłam na kolana i prosiłam Matki Bozkiéj gorąco, by się ulitowała nad nami, by się wstawiła do Syna swojego. — „Otrzyj łzy Marysiu“ odezwał się jakiś głos, ale to tak słodko, tak słodko, że wam tego wypowiedzieć nie umiém. Podnoszę ja oczy, i dziwy! Widzę w złotym obłoku Najświętszą Pannę w błękitnym płaszczu, gdyby niebo, w czerwonéj sukni. Ale twarz Panny