Strona:Nowe poezye Ernesta Bulawy.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

            Chodź luba chodź!
                         W podwodny świat
             Gdzie kwitnie zimny koralu kwiat!

I białe dziewczę wyszło gdy tak spiewa
Wspaniały zamek rzuca bez żałości,
I drży jak listek co ma upaść z drzewa,
Odkąd słyszała — raz, tę pieśń miłości!...

I pieśń porywa — wlecze ją zdradziecko,
Że się w objęcie rzuca topielcowi;
Porwał ją — niesie… po falach jak dziecko,
Zimnemi usty, ust jej płomień łowi…

Włos jej zamiata falę ozłoconą
Blaskami jasnej księżyca zazdrości,
Zwiesiła głowę… w głębie zapatrzoną.
Szczęsny topielec szaleje z radości!

I pobladł księżyc — on z lutnią zwieszoną
Szedł — niosąc postać przegiętą dziewczyny,
Spią wód zwierciadła tonią rozmarzoną,
W tem dzwon zadzwonił — — zapadli w głębiny!

I pienią — piętrzą się fale jeziora
A tylko łabędź samotny do koła
Krąży — przez dreszcze liści gdzieś z za bora
Dzwon utopionych, o ratunek woła…