Strona:Mowy ze Zjazdów Bazylejskich.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia obywateli rozmaitych krajów. Czy nieprzyjaciele nasi nie obarczą nas oskarżeniem, jakobyśmy pragnęli zawrzeć międzynarodowe przymierze przeciwko naszym chrześciańskim współobywatelom? Czy przeto położenie nasze w pojedynczych krajach nie pogorszy się jeszcze więcej? Wobec tego już od początku zaznaczyliśmy jaknajwyraźniej, a następnie każdym stwierdzaliśmy czynem, że nie pragniemy wcale żadnego związku międzynarodowego, lecz międzynarodowych rozpraw. I niechże to będzie dla wiecznej pamięci powtórzonem tu raz jeszcze: nie chodzi nam o żadne spiski, tajemne umowy, o żadne knowania podstępne, chcemy tylko otwartego omówienia naszej teraźniejszości i przyszłości pod nieustanną kontrolą opinii publicznej.
W słowach naszych musiała brzmieć nuta szczerej prawdy, skoro pozyskaliśmy nieraz sympatyę nawet pośród tych, co wprzód zachowywali się wobec żydów obojętnie lub nieżyczliwie. Wszelka uczciwa sprawa narodowa, nie ukrywająca się pod obcą maską, posiada prawo do szacunku i tolerancyi ze strony innych ludów, jeżeli tylko niczem im nie zagraża Nie zapominajmy nawet w dzisiejszych, przez antysemityzm zachmurzonych dniach, iż poprzedzała nas szlachetniejsza era, kędy wszystkie narody cywilizowane nas obdarzyły równouprawnieniem. Chęci były niewątpliwie dobre, skutki przecież nie były dostateczne. Byłaż to nasza, czy też innych wina? Wina była prawdopodobnie po obu stronach, a raczej winić należy okoliczności, jakie się wytworzyły dawnemi czasy, a jakich ani prawo, ani też rozporządzenia usunąć nie mogły. Prawa były nam przyjaźniejsze od zwyczajów. I doczekaliśmy się fali powrotnej, olbrzymiego wezbrania żalu wśród ludów, które nas dopiero co do łask swych przypuściły. Lecz z emancypacyi, której wszak już cofnąć nie można, oraz z antysemityzmu, którego istnieniu nikt nie zaprzeczy wyprowadziliśmy dla