Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mądrala... wielka osoba...
Przyszła nasza paniusia, odmówiła z nami pacierz, zasiadła do lekcyi i nic nie mówi; przechodzi lekcya druga i trzecia — nic, tylko uważamy, że paniusia jest sztywna z nami, nie gniewa się, ale nie ma tego łaskawego i dobrego spojrzenia, co zawsze. Strach nas przejmuje coraz większy. Na dużej pauzie każe nam zostać w klasie i zamyka szczelnie drzwi. Pobladłyśmy ze wzruszenia, a Basia ze strachu aż czkawki dostała.
— Powiedzcie mi, dzieci, co to wczoraj było na czwartej lekcyi? — pyta poważnie paniusia.
— To one wszystkie urządzały sobie zabawę — odpowiada Wanda Bohdańska, dumna wielce z siebie.
Paniusia spojrzała na nią surowo i spytała:
— A tyś miała w tem udział?
— Nie, proszę pani, ja się wcale nie bawiłam.
— A więc nie masz żadnego prawa odzywać się w ten sposób; każdy niech sam za siebie odpowiada; dobra dziewczynka może bro-