Strona:Maria Buyno-Arctowa - Dumny smerek. Duch burzy.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i krzewy, rosnące bliżej, aż wreszcie wokoło króla-smereka nie było nikogo: stał sam jeden, silny, wielki, potężny, sięgał czołem ku niebu, i, kołysząc się dumnie, szeptał:
— Jam tu król, jam król, jam król...
Razu jednego drobna ptaszyna, usłyszawszy ten szept dumny, siadła na gałązce i zapytała:
— Królu, a gdzież twoi poddani?
Rozejrzał się smerek, a tu wokoło niego cisza, niby pustynia.
— Nie dbam o nich! Jesienią wiatr naniesie mnóstwo nasionek, a wiosną cały tłum smereków mieć będę u stóp swoich!
Ptaszyna pokiwała główką i rzekła:
— Oj, królu! Nie zazdroszczę ci ja tego panowania i tego państwa. Zniszczenie wokoło... żywej duszy blizkiej ci niema... A niechno jakie nieszczęście — na kim się wesprzeć!
Król uśmiechnął się pogardliwie.
— Marny, nędzny ptaku! Alboż nie widzisz mej siły? Czyż mi potrzebna podpora?
Ptaszyna otworzyła dziobek, jakby jeszcze coś rzec chciała, lecz smerek, zniecierpliwiony świegotaniem, zaszumiał potężnemi gałęziami i nie słuchał więcej.
— Biedny, biedny królu! — szepnęła ptaszyna. — Jak mi cię żal!
I, rozwinąwszy małe skrzydełka, uleciała w niebieskie przestworza, by więcej w to pustkowie nie wrócić.
A smerek stał dumny, silny, niezwyciężony siejąc wokoło strach, grozę i zniszczenie.
Trwożliwie przytulone do siebie, stały małe wątłe smereki, czepiając się zbocza góry, nie śmiąc zapuścić głębiej korzeni, by ich nie zniszczył król pagórka.
— Długoż tego będzie! — szeptały smutnie — długoż nam będzie panował ten władca okrutny bez serca!