Strona:Maria Buyno-Arctowa - Dumny smerek. Duch burzy.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okazać swą moc. Biedny, biedny smerek! Nie dla niego cudne igraszki z kropelkami brylantowej rosy, iskrzącej się na igłach zielonych, nie dla niego pieszczoty ożywczych promieni słonecznych, nie dla niego serdeczne rozhowory z figlarnym wietrzykiem! Gdy inne smereki wesoło gwarzyły, szumiały, kąpiąc swe igły w lśniących kroplach rosy i susząc je w promieniach jasnego słonka — on wyciągał ku słońcu zielone ramiona tylko po siłę, po nią zapuszczał w ziemię swe korzenie.
Pracował bez ustanku, bez wytchnienia, a czoło jego wznosiło się coraz wyżej, coraz dumniej.
Aż raz korzenie jego w poszukiwaniu najpożywniejszych soków natknęły się na przeszkodę: w tem właśnie miejscu zapuszczał swe słabe korzonki młodziutki, nowy smerek.
— Precz z drogi, albo źle z wami będzie! — krzyknęły groźnie potężne korzenie mniemanego króla — smereka.
— O, zostawcie nas tutaj! Wyście takie silne, wszędzie sobie utorujecie drogę — a my, o! patrzcie, jakie my słabe!
— A, śmiałki! Opierać się chcecie królowi, a więc gińcie!
Rozległ się trzask, jęk bolesny i oto młodziutki smerek, wysadzony ze swego miejsca, zawisł w powietrzu.
Dni kilka żył jeszcze biedak, odżywiając się rosą, lecz słabł coraz bardziej, żółkł, igły jego oblatywały, aż wreszcie zakończył życie.
Była to pierwsza zbrodnia króla smereków.
Wszystko naokół zadrżało z oburzenia, wzgórze całe szumiało, kołysało się gniewnie, ale król, pewny swej siły, spoglądał z pogardą na wzburzony tłum smereków u jego stóp — i szedł dalej drogą wytkniętą.
Odtąd wszystko, co stało na przeszkodzie królowi smereków, ulegało zniszczeniu: padały drobne i większe drzewa, żółkła i marła trawa