Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zna, Swann mógł zauważyć na jej twarzy ten sam smutek, jaki miała w dniu jego odwiedzin w czasie bytności pana de Forcheville. Ale to było rzadkie: obecnie bowiem, w dnie kiedy, mimo wszystkich swoich zajęć i mimo obaw „co o tem pomyśli świat”, Odeta zgodziła się spotkać ze Swannem, w jej zachowaniu się górowała pewność siebie. Wzięcie to stanowiło wielki kontrast z jej dawną postawą; był to może nieświadomy odwet, albo też naturalna reakcja nieśmiałego wzruszenia, jakie, w pierwszym okresie zażyłości, odczuwała wobec Swanna, a nawet zdala od niego, kiedy to zaczynała listy od tych słów: „Drogi mój, ręka mi drży tak, że ledwo mogę pisać”... (Tak twierdziła przynajmniej, i trochę tego wzruszenia musiała czuć w istocie, skoro miała ochotę udawać że go czuje więcej). Swann podobał się jej wówczas. Drży się jedynie dla siebie, jedynie przez tych których się kocha. Kiedy nasze szczęście nie jest już w ich rękach, jakiegoż spokoju, jakiej swobody, śmiałości zażywa się będąc z nimi! Mówiąc ze Swannem, pisząc doń, Odeta nie znajdowała już owych słów, któremi starała się stworzyć sobie złudzenie że on należy do niej, szukając sposobności powiedzenia „mój”, „ty mój”, kiedy chodziło o niego. Mawiała wówczas: „Jesteś mojem szczęściem, to jest zapach naszej miłości, zachowam go na za-

74