Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

usunąłby się z afektacją, rad że widział Odetę, a zwłaszcza że ona go widziała, i to obojętnego, nie troszczącego się o nią. Ale nie, odgadłaby że on jest tam dla niej. I, kiedy pan de Forestelle zjawiał się, aby zabrać Swanna, ten odpowiadał: „Niestety, nie; nie mogę dziś jechać do Pierrefonds. Właśnie Odeta tam jest”. I, mimo wszystko, miło było Swannowi czuć, że, jeśli on jeden ze wszystkich ludzi nie ma prawa jechać tego dnia do Pierrefonds, to dlatego, że jest dla Odety kimś różnym od innych, jej kochankiem; że to ograniczenie jego udziału w powszechnem prawie cyrkulacji jest tylko jedną z form tej niewoli, tej miłości która mu jest tak droga. Stanowczo, lepiej nie ryzykować pokłócenia się z Odetą, lepiej być cierpliwym, czekać jej powrotu.
Spędzał dnie pochylony nad mapą lasów Compiègne, jakgdyby to była mapa krainy Czułości; otaczał się fotografjami zamku Pierrefonds.
Z chwilą gdy nadchodził dzień możebnego powrotu Odety, Swann otwierał rozkład jazdy, obliczał którym pociągiem mogła wyjechać, i jakie pociągi zostały jej jeszcze jeśli się zapóźniła. Nie wychodził z obawy rozminięcia się z depeszą; nie kładł się spać na wypadek gdyby, wróciwszy ostatnim pociągiem, Odeta chciała mu zrobić niespodziankę i wpaść do niego w nocy. O, słyszał dzwonek do bramy, zdawało mu się że zwlekają z otwarciem, chciał

33