Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziewnięcie Odety, skałę nad wodą. Słyszał ją jak odpowiada — wesoło, niestety: „Też blaga!”
Czuł, że Odeta nie powie nic więcej tego wieczora, że niema co oczekiwać w tej chwili żadnych nowych faktów; milczał. Rzekł w końcu:
— Moje biedne małe, przebacz mi; czuję, że ci robię przykrość, już koniec, nie myślę już o tem.
Ale Odeta widziała, że oczy jego zostały wlepione w rzeczy których nie znał i w ową przeszłość ich szczęścia, jednostajną i słodką w jego pamięci ponieważ była mglista, a teraz rozdzieraną krwawo ową minutą na wyspie w Lasku przy blasku księżyca po obiedzie u księżnej des Laumes. Ale Swann tak bardzo przywykł interesować się życiem — podziwiać ciekawe odkrycia, jakie w niem można robić — że, cierpiąc wciąż tak iż myślał że nie zdoła dłużej znieść podobnego bólu, powiadał sobie:
„Życie jest doprawdy zadziwiające i pełne niespodzianek! W sumie, zepsucie jest powszechniejsze niż się przypuszcza. Oto kobieta której ufałem, która wydaje się tak prosta, tak uczciwa; która — gdyby nawet była lekka — zdawała się w swoich gustach bardzo normalna i zdrowa. Pod wpływem nieprawdopodobnej denuncjacji, wypytuję ją, i to trochę co mi wyznaje, odsłania o wiele więcej, niż to coby można podejrzewać!”
Ale nie mógł się ograniczyć do tych bezinteresow-

151