Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ochotę ją schrupać, rzekł generał, który nie tracił z oczu pani de Cambremer. Nie sądzi księżna?
— Zanadto się wypycha naprzód, uważam że u tak młodej osoby to nie jest sympatyczne; bo nie przypuszczam, aby ona była z mojego rocznika (to wyrażenie było wspólne Gallardonom i Guermantom).
Ale księżna, widząc że pan de Froberville wciąż patrzy za panią de Cambremer, dodała, częścią przez złośliwość wobec tamtej, częścią przez uprzejmość dla generała: — Nie sympatyczne... dla jej męża! Żałuję, że jej nie znam, skoro panu tak przypadła do serca, przedstawiłabym pana, rzekła księżna, której zapewne aniby się śniło to uczynić, gdyby znała młodą kobietę. Muszę pana już pożegnać, bo dziś są imieniny mojej przyjaciółki, muszę jej iść powinszować, rzekła skromnym i szczerym tonem, sprowadzając świetne zebranie, na które spieszyła, ido rozmiarów nudnej ale obowiązkowej i patrjarchalnej ceremonji. Zresztą muszę tam odszukać męża, który, podczas gdy ja byłam tutaj, poszedł odwiedzić swoich przyjaciół. Zna ich pan, sądzę, mają nazwisko od któregoś mostu... Jena.
— To było najpierw miano zwycięstwa, księżno, rzekł generał. Co księżna chce, dla takiego starego rębajły jak ja — dodał zdejmując monokl aby go przetrzeć, tak jakby zmieniał opatrunek, podczas

104