Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w związku ze świeżym kultem muzyki — zatarła w nim chwilowo, tak iż obecnie wyrażał niekiedy swoje poglądy z zapałem). Ale, mogę powiedzieć bardzo szczerze, księżna jest inteligentna, a jej mąż wszechstronnie wykształcony. To są przemili ludzie.
Pani Verdurin uczuła, że opór jednego niewiernego może stanąć na drodze w ziszczeniu moralnej jedności „paczki”. Wściekła na uparciucha, który nie widział, ile jego słowa sprawiają jej bólu, nie mogła się wstrzymać, aby nie krzyknąć z głębi serca:
— Niech pan tak myśli, skoro pan chce, ale przynajmniej niech nam pan tego nie mówi.
— Wszystko zależy od tego, co pan nazywa inteligencją, rzekł Forcheville, który też chciał zabłysnąć. No, Swann, co pan rozumiesz pod inteligencją?
— Właśnie! krzyknęła Odeta, to są te wielkie rzeczy, o których wytłumaczenie wciąż go proszę, ale on nigdy nie chce.
— Ależ owszem... zaprotestował Swann.
— Gadanie! rzekła Odeta.
— Austrjackie? spytał doktór.
— Dla pana, podjął Forcheville, inteligencja to światowa paplanina, to umiejętność chodzenia na dwóch łapkach?
— Skończże pan tę przystawkę, żeby można było

214