Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To byłoby bardzo miło mieć osóbkę, u której możnaby znaleźć ową rzecz tak rzadką, dobrą herbatę.
W godzinę potem dostał słówko od Odety, i poznał natychmiast strome pismo, w którem maniera angielskiej sztywności nakładała pozór dyscypliny niekształtnym literom; mniej uprzedzonym oczom zdradziłyby one może bezład myśli, niedostatek wykształcenia, brak szczerości i woli. Swann zapomniał u Odety etui do papierosów. „Czemu pan nie zostawił także swojego serca, nie oddałabym go panu”.
Druga wizyta Swanna miała może większe znaczenie. Udając się tego dnia do Odety, starał się ją sobie wyobrazić, jak to czynił za każdym razem kiedy miał ją widzieć. Ale, aby się dopatrzyć w jej twarzy piękności, musiał ją sprowadzić do różowych i świeżych górnych partyj policzków; pozatem, twarz jej, tak często żółta i zmęczona, niekiedy poznaczona czerwonemi punkcikami, smuciła go, jako dowód, że ideał jest nieosiągalny, a szczęście mierne. Przyniósł jej jakiś sztych, który pragnęła obejrzeć. Była trochę cierpiąca; przyjęła go w peniuarze crèpe de Chine lila, ściągając na piersiach nakształt płaszcza bogato haftowaną materję. Stała obok Swanna ze spływającemi po policzkach rozplecionemi włosami, z nogą lekko zgiętą w nawpół ta-

151