Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciotka Flora, która też chciała podziękować Swannowi, bo wino przeznaczone było dla obu sióstr. Celina zaczęła się śmiać. Swann, zaskoczony, podjął:
— „Nie wiem, czy to był spryt czy nieokrzesanie (pisze Saint-Simon), ale chciał podać rękę moim synom. Spostrzegłem się dość wcześnie aby temu przeszkodzić.”
Dziadek już się rozpływał nad „sprytem czy nieokrzesaniem”, ale panna Celina, u której nazwisko Saint-Simona — zawsze literat! — powstrzymało kompletne znieczulenie zdolności słuchowych, już się oburzała:
— Jakto? zachwycać się tem? doprawdy, to ładne! Co to właściwie znaczy? czy jeden człowiek nie jest równy drugiemu? Co to może stanowić za różnicę czy ktoś jest księciem czy woźnicą, jeżeli ma rozum i charakter? Ładny miał system wychowywania dzieci pański Saint-Simon, jeżeli im nie kazał podawać ręki każdemu porządnemu człowiekowi. Ależ to poprostu straszne. I pan się ośmiela to cytować?
A dziadek, zrozpaczony, czując, wobec tej obstrukcji, niemożliwość wyciągnięcia Swanna na historje których był ciekawy, rzekł półgłosem do mamy:
— Przypomnij mi wiersz, któregoś mnie nauczy-

67