Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w dwie godziny później, po kilku tajemniczych zdaniach które nie dały rodzicom dość jasnego pojęcia o nowem dostojeństwie jakiem czułem się obleczony, uważałem za właściwsze opowiedzieć im z najmniejszemi szczegółami swoją wizytę. Nie przypuszczałem, że mogę tem ściągnąć na wuja przykrości. Jakżebym przypuszczał, skoro tego nie chciałem! I nie mogłem zgadnąć, że rodzice ujrzą coś złego w wizycie, w której ja nic złego nie widziałem. Czy nie zdarza się codzień, że przyjaciel prosi nas abyśmy nie zapomnieli wytłumaczyć go przed kobietą do której nie mógł napisać, a my zaniedbujemy to uczynić, sądząc że ona nie może przywiązywać wagi do milczenia, tak obojętnego dla nas. Wyobrażałem sobie, jak wszyscy, że mózg innych jest bezwładnym i uległym odbiornikiem, bez swoistej władzy oddziaływania na wszystko co się doń wprowadza; i nie wątpiłem, że, składając w mózgu rodziców wiadomość o znajomości jaką dzięki wujowi zawarłem, przelewam w nich, tak jak tego pragnąłem, własny życzliwy sąd o tej prezentacji.
Nieszczęściem, w ocenie postępku wuja, rodzice odwołali się do zasad całkowicie różnych od tych, które ja im sugerowałem. Ojciec i dziadek doszli z nim do bardzo gwałtownych wyjaśnień: dowiedziałem się o tem pośrednio. W kilka dni później, spotkawszy na ulicy wuja jadącego otwartym powo-

155