Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 3.djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

temu co było, zbliżała się do ostatecznego rozkładu; on ze swojéj strony pchał do zamętu i ruiny.
Istny meteor utworzony z chorobliwych wyziewów kraju, podminowanego wulkanem.
Wpływ jego mierzy się gorączką spółeczeństwa, chcącego otrząść się z form, jakie biegiem i pracą wieków nadał mu był organizm kościoła. Tradycya i zwyczaj, wiara i powaga, miały ustąpić przed ściérającym wszystko racyonalizmem, który chcąc być pewniejszym wygranéj, używał broni ironii i nicującego dowcipu; téj strasznéj broni, w jakiéj Wolter nie miał sobie równego. Że się na zachodzie odbywał ten ferment, mogło to mieć swoje przyczyny w dojrzałości nowych żywiołów spółecznych, które mierząc się z uprzywilejowanemi warstwami, wołały dla siebie o miejsce, o prawo bytu, chociaż na polu walki moralnej i zasług mogły to samo zdobyć, do czego wylawszy morze krwi i pogwałciwszy wszystkie boskie i ludzkie prawa, niekoniecznie doszły. Lecz że ten ferment wylał się i na inne kraje, gdzie nie miał tych samych warunków, przypisać można nowości i modzie, za któremi świat woli ubiegać się przez lenistwo duchowe, skłonniejsze do naśladowania gotowéj rzeczy, niż do pracy we-