Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


To było przezemnie napisane przed rzema laty.
Obecnie, przeglądając to, wracając do tych myśli i do tych uczuć, które były we mnie, kiedy to wszystko przeżywałem, w tych dniach ujrzałem sen. Sen ten przedstawił mi w ściśnionym obrazie wszystko to, co ja przeżyłem i opisałem i dlatego myślę, że i dla tych, którzy mnie zrozumieli, opisanie to odświeży, rozjaśni i zbierze w jedność wszystko to, co tak rozległe opowiedziano na tych stronicach. I mnie ani dobrze, ani źle, ja leżę na plecach. I zaczynam myśleć o tem, czy dobrze mi leżeć i mnie wydaje się, że mi niewygodnie u nóg jakoś mi czy za krótko, czy nie równo, dość że niewygodnie; ruszam nogami i zaczynam się zastanawiać, jak i na czem leżę, co mi dotąd nie przychodziło do głowy I obserwując swe posłanie, widzę, że leżę na plecionych, sznurowanych pasach, przyciepionych do łóżka. Stopy moje leżą na jednym takim pasie, golenie na drugim, — nogi mam umieszczone niewygodnie. Zkądciś wiem, że te pasy można przesuwać. Ruchem nóg odpycham ostatni pas pod nogami; zdaje mi się, że tak będzie wygodniej. Ale odepchnąłem go zadaleko, chcę go znów uchwycić nogami, ale przez