Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

więc projekta, rady co tu zrobić? Naprzód postanowiłem wyprawić dla całej brygady ucztę, która składała się w wybornego pod tę porę kwaśnego mleka z chlebem razowym i sławnych w tych czasach szlązaków, których tamtejsi piekarze dla nas dostarczali; za tę fetę, z której koledzy byli bardzo zadowoleni, zapłaciłem cztery dukaty, gdyż było nas do stu prawie ucztujących. Starszy jeden kolega grał nieźle na fleciku, czemu bardzo zawsze lubiłem się przysłuchiwać i marzyłem tylko o tem, jakby kiedykolwiek posiadać ten instrument, tem więcej, że mi czasem pozwolił spróbować i miałem, jak utrzymywał, niezłe zadęcie. Zaproponował mi, znając moją słabość, nabycie flecika za dukata i żebym mu pożyczył drugiego, a on w procencie uczyć mnie będzie; przystałem na to z wielką radością i układ stanął zaraz. Zostało mi więc cztery dukaty; znaleźli się też amatorzy drobniejszych pożyczek tak, że w ciągu niespełna trzech dni pozostał mi tylko jeden dukat i kilkanaście trojaków. Poprzysiągłem więc sobie tego ostatniego zachować dla podzielenia się z braćmi, a był podług mnie najładniejszy; trojaki jakoś się rozeszły. Naukę na fleciku posunąłem tak daleko, że wyuczyłem się nieźle kilka kurantów i sztajerów wygrywać.
Nadeszły znowu wakacye; przyjechałem z Chełmna do Torunia i z braćmi udaliśmy się razem do domu rodziców. Mundur mój kadecki wyróżniał mnie od braci, a Piotruś nie mógł się dość na mnie napatrzeć, biorąc za prawdziwego wojskowego. Często wieczorami wygrywałem na moim ulubionym fleciku i zachwycało