Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kaszkiet, wyłogi i ostrogi w podziw mnie wprawiały. Brata tego poznałem wówczas i pierwszy raz w życiu go widziałem, a że był serdecznym i ja mu jakoś przypadłem do serca, polubił mnie i pokochał odrazu, bo nadskocznością moją starałem mu się przypodobać. Bracia moi zazdrościli mi mego szczęścia i często jak mogli wmykali się do tymczasowej naszej kwatery, aby oglądać choć zdaleka cuda, o jakich im opowiadałem.
Tymczasem w wilię ślubu zaczęli się już od samego rana zjeżdżać z dalszych stron goście; gwar i ruch był nie do opisania, wszystko to mnie jako nowość zajmowało, tak, że o głównym celu mych marzeń, to jest o stroju, w jakim miałem wystąpić, zapomniałem na chwilę, dopiero poczciwy Szczepan przypomniał mi go, przynosząc w zawinięciu cały mój komplet. Ale o dziwo! jakże byłem zdumiony, gdy wydobywając ubranie, zobaczyłem jeszcze i buty nowe, z dość długiemi cholewami, obszytemi u góry paskiem żółtego safianu, a jak się dowiedziałem, kupione na jarmarku. Przyszła mi zaraz myśl, że one przedstawiać będą wybornie węgierskie sztylpy, na ów czas będące w modzie, postanowiłem więc, jak się będę ubierać, umieścić spodnie w te piękne podług mnie cholewy, a do kompletu całego mego ubrania uprosiłem Szczepana, że mi pożyczył swego tombakowego ogromnego zegarka z dość grubą stalową dewizką, zaopatrzoną w potężny kluczyk i bomby krwawnikowe, którego używał na dni powszednie, bo na święta i uroczystości nosił zwykle srebrną cebulę z takimże do niej łańcuchem.
Zdawało mi się tedy, że mi nic już do mego