Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/035

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

warunek kładę, że odtąd częściej mój dom odwiedzać będziesz, o ile ci księże proboszczu czas twój na to pozwoli.
— Będę to sobie miał za szczęście życzeniu JW. pana zadość uczynić.
Tymczasem Szczepan w jakiś kwadrans czasu wprowadził postępującego nieśmiało za nim guwernera, który w postawie pokornej stanął przy drzwiach.
— Dlaczego acan nie zameldowałeś mi zaraz — odezwał się kasztelan — o zniknięciu mojego syna Wincentego, powierzonego twojej opiece i dopiero się dziś o tem dowiaduję, a gdyby nie ten tu zacny kapłan, byłbym zapewne i do tej pory o tem nie wiedział.
— JWpanie — odpowie nieśmiało jąkając się pedagog — bo... bo...
— Tu nie ma żadnego tłomaczenia mości panie, od tej chwili zwolniony jesteś od swojego obowiązku, dziś jeszcze opuścisz mój dom. — A obracając się do Szczepana, dodał: — Idź do dyspozytora, niech obliczy tego pana, zapłaci i do najbliższego miasta odeszle.
Po takiem dictum acerbum znając stanowczość słów, w wielu razach, kasztelana, pan profesor wyniósł się za drzwi, a ja ośmielony przypadłem do ręki ojca, którą z dziecinną pokorą ucałowałem, za com został zapewne pierwszy raz w życiu przez ojca pogłaskany po głowie.
Wtem otworzyły się drzwi i weszła moja matka, uprzedzona już o całej tej historyi przez rezydenta, który dowiedziawszy się o wszystkiem co zaszło od profesora, a reszty dosłuchawszy pode drzwiami podczas