Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzista, że koń ten nie stąpa, lecz stacza się w przepaść, że ziemia usuwa się z pod nóg jego. Machinalnie, odruchem, nie zdając sobie sprawy z tego, co czyni, szarpnął za cugle i na tył konia się pochylił. Przerażone tym nagłym ruchem zwierzę, nie wiedząc, czego żądają od niego, osadziło się na tylnych nogach, wspięło dębem... i znów pan Jan, również machinalnie i bezwiednie, uderzył je. Koń szarpać się zaczął i rwać naprzód, ale pan Jan nie wiedział już gdzie jest i co się z nim dzieje. Zdawało mu się, że tonie w ciemnościach, że otwiera się przed nim przepaść niezgłębiona, bezdenna. W oczach miał ciemność, w całem ciele niemoc i bezwład.
Stoczył się z siodła jak kłoda, a koń w szalonych skokach popędził ku domowi. Wypadek ten dostrzegli ludzie, pracujący na polu, i na ratunek pośpieszyli natychmiast.
Biedny człowiek leżał na ziemi na wznak, nieprzytomny, żadnych oznak życia nie dawał.
Muchowicz włosy sobie z głowy rwał, przysięgał, że konia własną ręką zastrzeli.
Na rękach przyniesiono bezwładnego do domu, fornal co tchu w koniach do Gza, po doktora pojechał.