Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i tak jakoś ten śmiech był zaraźliwy, że wszyscy śmiać się zaczęli. Dopiero po kilku minutach pan Andrzej przemówił:
— Powiem państwu — rzekł — historyę o sumie na Kocimbrodzie. Ś. p. Tomasz Zawolski, ojciec nasz, ongi odziedziczył po swym ojcu należność, lokowaną na majątku tego nazwiska, położonym nad granicą austryacką.
— Nad pruską — odezwał się Korkiewicz.
— Nie, panie szanowny, nad austryacką ale skąd pan wiesz?
— Właściwie... zdarzyło mi się słyszeć.
— Były procesa, spory, nienawiści, kłótnie, a ojciec nasz, niech mu Pan Bóg ten czysto szlachecki zwyczaj wybaczy, ciągle się tylko odgrażał, że sumę odbierze, i wszystko czynił zależnem od tego odbioru. Edukacya dzieci, wydawanie córek za mąż, wszystko było odkładanem i zależnem od owej sumy na Kocimbrodzie. Nieboszczka matka moja, siostry, dwa pokolenia karmiły się tą fikcyą, a zdaje mi się, że i trzecie jest również na drodze do złudzeń. Co tu w bawełnę owijać! Kochane moje siostrzyczki i szwagrowie żyli myślą o tem i czekali windykacyi sumy, jak kanie dżdżu; ja