oryginalne poglądy, wyrobione w mieście przy zatrudnieniu fachowem, dość zresztą pospolitem i nie eleganckiem zbytecznie.
Wiadoma rzecz, że technik to prawie tak jak mechanik, a mechanik to prawie rzemieślnik... jest w nim więc pewna szorstkość, częstokroć objawiająca się nie w porę.
Właśnie ciocia Izabella zachwycała się pięknością wsi, szczególniej o wiośnie; ciocia Emilcia wtórowała zgodnie tym zachwytom i wyraziła przytem zamiar, że jak tylko podniesie sumę, która jest na Kocimbrodzie, to natychmiast namówi swego mężulka, aby kupił folwark, w położeniu uroczem, jeżeli można, z pałacykiem, z parkiem, stawem i gondolą. Cóż nadzwyczajnego? Wolno każdemu mieć swoje zamiary, marzenia i projekta — grzechu to nie czyni.
Tymczasem wujaszek Andrzej, usłyszawszy to słowo, wybuchnął śmiechem tak głośnym, że zwrócił uwagę całego towarzystwa.
Wszyscy byli niezmiernie zaciekawieni co jest powodem tak nagiej wesołości, a on wciąż się śmiał, śmiał się do rozpuku; twarz mu się zmarszczyła w sposób najkomiczniejszy, nos się ruszał, z oczu łzy płynęły —
Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/196
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a7/Klemens_Junosza_-_Suma_na_Kocimbrodzie.djvu/page196-1024px-Klemens_Junosza_-_Suma_na_Kocimbrodzie.djvu.jpg)