Strona:Klemens Junosza - O cyganach.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
O CYGANACH.

Zapewne wyobrażasz sobie szanowny czytelniku, że rozwinę przed tobą poetyczny obrazek życia tych wędrownych dzieci lasu, których dachem gwiazdziste niebo, schronieniem las, pożywieniem ladajaka strawa, uwarzona w kociołku zawieszonym nad ogniskiem.
Poeci mówią, że ich namiotem niebiosa — życiem pieśń, ideałem swoboda.
Rzeczywiście, ładnym i poetycznym jest obraz cygańskiego koczowiska, w nocy zwłaszcza.
Na czarnem tle lasu migocą krwawe blaski ogniska, a w blaskach tych niby jakieś duchy, poruszają się gałęzie drzew, trącane wiatrem.
Przy ognisku dwie lub trzy stare cyganki, istne mackbetowskie wiedźmy, mieszają w kotle, — opodal kilku pięknych, czarnych, brodatych mężczyzn i... dzieci całkiem nagie, wygrzewają się przy ogniu, szczebiocąc jakimś djabelskim żargonem, — a szczytem i koroną tego są postacie młodych dziewic i kobiet, po cygańsku pięknych, po cygańsku czarnych, z zębami białemi jak perły, z oczami błyszczącemi jak gwiazdy.