Strona:Klemens Junosza - Na chlebie u dzieci.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jaźni. Wolna wola słuchać, wolna nie słuchać; a ja jeszcze raz mówię, że zamiast do Joela na służbę iść, lepiej sakwy sobie uszyjcie i żółwiową skorupę do garści wziąwszy — pod kościołem usiądźcie, chleba prosić. Będziecie przynajmniej nabożne pieśni śpiewali i pacierze mówili. Zawsze to już porządniej, niż w karczmie pod ławą mieszkać. Powiadacie, że coś chodzi za wami, dogaduje, judzi, — to się przeżegnajcie, albo do kościoła pójdźcie na mszę świętą, zmówcie pacierz do Przemienienia Pańskiego, żeby się wam odmiana jaka uczyniła.
Pypeć westchnął.
— Pięknie, pięknie Kusztycki powiada i nabożnie, jak w kościele.
— Właśnie, że powiadam tak, jak według serca mego szczerości, a z przyjacielstwa dla was, należało powiedzieć! Odpędźcie wy, Wincenty, złe pomyślenia od siebie i posłuchajcie dobrego słowa.
— Hm... jabym i posłuchał... ale nijako mi i nie bardzo pasuje.
— Niby według czego?
— A choćby oto, jak powiadacie, do jakiego gospodarza na komorne pójść. Jakżeż ja, skoro jeszczem niedawno sobie oto, psia wełna, taki sam gospodarz był, jak i on... a teraz mam u niego w komornem siedzieć?
— No to co? Byliście gospodarz, ale swojej fortuny nie zmarnowaliście, jeno oddali dzieciom. Oddaliście, bo taka była wasza wola.