Strona:Klemens Junosza - Na chlebie u dzieci.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Późno już było, gospodarze zaczęli rozchodzić się do domów, dzieci Pypciowe też poszły spać, tylko sam Pypeć nie spieszył do chałupy.
Stanął przed karczmą, popatrzył na gwiazdy, ziewnął kilkakrotnie, wstrząsnął się, jakby go dreszcz przejmował, i rzekł:
— Do chałupy nie pójdę... nie! Nijako w cudzej chałupie spać, a może jeszcze i przykre słowo usłyszeć od dzieci... Nie! Bóg miłosierny dał ciepło, układę się tedy gdzie stoję — a po dniu może mi Kusztycki jaką radę dobrą doradzi...
Rzekłszy to, wyciągnął się nawznak na ziemi, ręce pod głowę podłożył i usnął.






ROZDZIAŁ TRZECI.

W pół roku potem.

Czas mijał, ludzie już koło żniwa się krzątali. W chacie Pypcia gospodarowali na dobre Ignac i Florek. Stary, nie mogąc od samego początku z dziećmi do ładu dojść, mało co w domu siedział, włóczył się po wsi, a najwięcej