Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bardzo pyszny był Symcha i miał z czego: w rodzinnem mieście obywatelem został, dom kupił w samym rynku, wprawdzie nie na swoje imię, ale każdy wiedział, że to jest dom jego, za jego własne pieniądze. I o tem również wiedzieli, że Symcha pełną kieszeń rewersów ma, że nie jest u niego nadzwyczajnością dać zaliczenie na zboże, albo i na prosty weksel komu wygodzić.
Dziwili się, skąd tak prędko doszedł do kapitału, opowiadali sobie różne historye, ale tylko pod sekretem, na ucho; zazwyczaj bowiem tak się działo, że zbyteczna gadatliwość sprowadzała na plotkarza pożar, albo inne nieszczęście. Czas taki w tej okolicy zapadłej nastał, że należało ostrożność w mówieniu zachowywać, gdyż niewiadomo skąd i z której strony na gadatliwych spadały nieszczęścia.
Symcha Boruch, zazwyczaj jak każdy szynkarz, z konieczności rozmowny, spoważniał i zamknął się w sobie; mało mówił, w razie chyba koniecznej potrzeby. Do gawędzenia z gośćmi sprowadził swego młodszego brata i jemu miał podobno karczmę w Bielicy odstąpić. Byłoby to od razu przyszło do skutku, ale zachodziła poważna przeszkoda.
Wypalaniem węgli trudnił się głównie Imć pan Icek Gansfeder, brat Symchowego