Strona:Karolina Szaniawska - Rzeczpospolita nauczycielska.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy się już tym wymaganiom czyni zadość — naturalnie: po wierzchu, po łebkach — pozostaje tylko jedno w pojęciu tych, którzy je stawiają, drobne, małoznaczne: przystosowanie się do domu.
Przystosowanie!
Sądzićby można, że idzie tu o małe ustępstwa na korzyść nawyknień domowych w rozkładzie pracy, porach posiłku, wypoczynku, stosunkach z sąsiadami i tym podobnych — w rzeczywistości jednak o wiele więcej. Dom ma swoje zasady, swój własny dogodny punkt widzenia; nauczycielka zbyt niezależna krępuje go poprostu. Trzeba się od tego z góry zabezpieczyć.
Tu — drogą zwykłego kojarzenia pojęć — staje nam przed oczyma szereg aklimatyzacyi, mniej lub więcej bolesnych: podzwrotnikowe palmy i ich karykatury, suchotnicze lwy, wielbłądy... Wreszcie wyłania się obraz, nakreślony mistrzowskiem piórem Wiktora Hugo w „Nôtre-Dame de Paris:“ „Compracicos’y,“ urabiający naturę ludzką w potworne kształty, narzucone jej przez siebie.
Bo „dusza domu“ rozmaitą bywa. Niekiedy płocha, lekka, a natomiast dobra, indziej znów na pozór słodka, niby moralna, niby szanująca prawa cudze i obowiązki własne, w gruncie zaś brutalna, bezwstydna, cyniczna — pełna wstrętnego brudu.
Bywa i czysta, wówczas jednak wpływu swego z góry nie narzuca; bywa i ogniskiem, do którego nauczycielce razem z rodziną zasiadać jest wolno; bywa i ołtarzem, który dziewczynę młodą, nie dość jeszcze silną, nie dość zahartowaną i do samodzielnego życia gotową, ukrzepi, podniesie, przysposobi.
Tylko, że do ogniska domowego, któreby ciepłem swojem i nauczycielkę zagrzało, trafia jedna na dziesięć — do ołtarza coraz trudniej.
Przeciętny „duch domu“ nie jest przystanią, w której osoba obca bezpieczną czuć się może i szczęśliwą, a do świątyni bardzo mu daleko. Jest raczej deptakiem próżności, fałszywych blasków, komedyą, którą jedni wobec drugich świadomie odgrywają. Przeciętna du-